Podczas wakacji w Indonezji znaleźć możemy liczne wulkany, jedne czynne, drugie mniej, a inne w ogóle. Czynnym jest wulkan Merapi, nazywany także popularnie „Górą Ognia”, uważa się go za najaktywniejszy wulkan spośród wszystkich dwutysięczników. Dla odmiany – wulkan Samaru jest uznawany za najaktywniejszy wśród trójtysięczników.
Turyści chętnie kierują się w stronę wulkanów w celach zwiedzania, ale miejscowi często odradzają takie wyprawy, tym bardziej jeśli pogoda daje określone sygnały. Jeśli przy spłaszczeniach wulkanów dostrzega się zamglenia, przewodnicy zabraniają kierować się w stronę szczytu. Najlepiej zwiedzać wulkany przy pogodzie pozbawionej zachmurzeń i mgieł. Jeśli wierzchołki czynnych wulkanów są zamknięte, przewodnicy kategorycznie zabraniają wchodzić na wulkany. Wielu turystów jednak ignoruje takie zalecenia. Wspinając się na strome wulkany trzeba wykazywać się niezwykłą ostrożnością. Jeśli ma się pecha, można wpaść bezpośrednio do krateru lub na zbocze i zakończyć żywot. Osoby obeznane z tematami wspinaczek powinny sobie jednak poradzić z dotarciem do wyznaczonego celu.
Przy wierzchołkach wulkanów zawsze da się wyczuć intensywny zapach gazów, siarkowodoru, przez co słabo dostrzega się dna nawet sporej wielkości kraterów. Zbocza są bardzo stronę. Ten, kto z nich spadnie – nie ma już ratunku. Z wierzchołka wulkanu Merapi można także podziwiać inne wulkany, np. Merbabu. Uznaje się go za aktywny, mimo że od ostatniego wybuchu minęło już kilka wieków. Wejście na wulkan Merapi jest właściwie przyjemnym spacerkiem. Gorzej już ze schodzeniem. Przez stromość jest niewygodnie, przy czym bardzo zaczynają nas boleć nogi. Na wulkan wchodzi się zazwyczaj do czterech godzin, schodzi się godzinę krócej, wolniejszym krokiem. Wulkan Merapi, a także kilka innych wulkanów mieści się na obszarze miejscowego parku narodowego. To znaczy, że przed wejściem na wulkany dokonać trzeba obowiązkowej opłaty w jasno określonej kwocie. Do tego wypełnia się także formularz, który w praktyce nie ma później żadnego zastosowania. Wulkany w Indonezji najlepiej zwiedzać grupowo, jest wtedy w miarę bezpiecznie i każdy pilnuje sąsiada wzajemnie. U podnóży wulkanów rozciągają się pola uprawne. Indonezyjczycy mają już większą świadomość dotyczącą mieszkania w sąsiedztwie czynnego wulkanu. To olbrzymi stres oraz ryzyko, dlatego obecnie coraz częściej odchodzi się od mieszkania w sąsiedztwie wulkanów. Często domy oraz miejsca gospodarcze są sprzedawane lub opuszczane na rzecz odnalezienia bezpieczeństwa z dala od rewirów, w których istnieje ryzyko wybuchu i zalania terenu lawą.
Ziemia przerobiona w okolicach wulkanów na pola uprawne wydaje obfite plony. Hoduje się na niej różnorodne gatunki roślin, sprzedawanych później przez lokalnych przedsiębiorców na targach, z których dobrodziejstw korzystają także turyści. Wulkany Indonezji to zjawiska zarazem przerażające i fascynujące. Jeśli ktoś lubi ekstremalne doświadczenia podróżnicze – wyprawa na czynny wulkan będzie z pewnością przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Szkoda jednak, że często takie eskapady okazują się być przeprowadzane kosztem zdrowia lub życia.